NASZA TWÓRCZOŚĆ
Hymn Koła Łowieckiego „Knieja”
Z okazji jubileuszu 60-lecia został skomponowany przez Bogusława Rupa hymn naszego koła, do którego słowa napisała Anna Czubska. Hymn zagrali członkowie zespołu sygnalistów okręgu wałbrzyskiego „Odgłosy Kniei” pod kierownictwem Bogusław Rupa, wokal Andrzej Kuncewicz.
Hymn Koła Łowieckiego „Knieja”
0:00s
Limeryki o członkach Koła Łowieckiego „Knieja”
Zapraszamy do lektury wyjątkowych limeryków o naszym Kole Łowieckim, autorstwa Wojtka Kielara – pełnych humoru i pasji! Dzięki tym krótkim, rymowanym opowiastkom poznacie nasze Koło od nieco innej, zabawnej strony. Miłej lektury!
K. Krukowski
Miał Mentora wspaniałego, co nauczył go wszystkiego.Leśne gaje, wagi, skróty przekazywał mu dopóty,aż zapolować musiał w lesie, tam gdzie leśne serce niesie.Gdzie nasz patron ukochany wita w progach swojej bramy.Dziś syn wysoki jak wieża, leśne dukty z jamnikiem przemierza.Ojcowizny godnie łowieckie nosi miano, sygnalistą go też zwano.I w siedmiomilowe buty obuty, po innych kołach strzela koguty.
M. Bielak
W lesie na każdym doskonale zna się drzewie. Ma chyba siódemkę dzieci – tego dokładnie nie wiem. Zimna w nim krew, gdy strzela, lecz serce bez strachu. Jego psy nigdy nie przyniosły mu obciachu. Do psiej złaji zawsze miał pewną rękę, dlatego Hubert mu darzy za to w podziękę. A gdy pod góry wysokie się z psiarnią wspina, ani przez moment nie żednie mu mina.
Jurek D.
Gdy tęgie mrozy chłopów zatrzymują w chacie, on nie przemarzające zakłada na siebie gacie. W śniegu po kolana na szczytówkę podchodzi, wysiedli by na tych warunkach wszyscy nasi młodzi. Chłop to jak tur, co najcięższe warunki znosi, nie trzeba mu nawet tam jedzenia donosić. Stoickim spokojem, wytrwałością i uporem zwyciężył z niejednym odyńcowym potworem. Gdy koledze z mrozu już kolano trzeszczy, siedzimy do rana, aż telefon wrzeszczy.
Szwedo
Na nic rozkłady i pełne bory zwierza, bo przecież w niedzielę tu trza pacierza! Strzelba na kołku pewnie zardzewieje, gdy on w obiady zaprasza Kaznodzieję. Nic to nie znaczy jednak ani złego, ma taki zwyczaj, a nam nic do tego. Lecz gdy się w lasy na serio zapuści, żadnego tropu wtedy nie przepuści. Szwedzkie czy polskie – nie ma to znaczenia, bo on lubi czekoladę, a w lasy idzie dla jedzenia.
Filip
Najlepszy fachowiec w drewnianej dziedzinie, żadne zamówienie u niego nie zginie. Klatki na daniele robi pełnowymiarowe, od biedy tam wsadzisz hodowlaną krowę. Z drewnem za Pan brat jest już z pół życia, psy dzięki niemu unikają szycia. Bo jak już wygonią z gęstwin na niego dzika, to dzik tylko raz w życiu tego gościa spotyka.
Łapko
Pseudonim Lodówa – a nie wiedzieć czemu, sprzedaje kwiaty, pomidory, a nie robi dżemu. W pogrzebowym sobie dorabia interesie, chłodnia zawsze pełna jak wieść z wiatrem niesie. Na dziki, jelenie straszliwie zapięty, bywa w przekonaniach swoich nieugięty.
Marciniak
Złotouste słowa co, jak piekarz z mąki, wypieka rogale i smaczne oponki. Na każdą okazję i każdy przywilej, ma coś ciekawego, tak że bywa milej. Słuchają go młodzi, słuchają i starzy, można w jego słowach trochę się rozmarzyć. Taka dusza w kole zawsze jest na czasie, posłuchać jej trzeba – każdemu to zda się.
Klimczak
Co to za łowca, co tylko gdzie staje, na papierosy fortunę wydaje. Nie zapolujesz z nim, dzik was usłyszy, bo on jak idzie, to często dyszy. Nie braknie nigdy jemu zapału, chociażby jeździł autem pomału. Skupy czy szklarnie albo wędzarnie, to są dla niego tylko męczarnie. On woli każdy czas spędzać w lesie, gdzie wiatr tytoniu odwiatr poniesie.
Andrzejak
Samba czy Mango – owoc czy taniec? Taki to właśnie myśliwski różaniec. Kaczki na rzece czy na żwirowni, nie ujdą z życiem takiej wartowni. Czy to odyniec, czy sikorka modra, posadzi strzałem choćby i z biodra. Dobry myśliwy i trza odpukać, lubi też dzika pieszo poszukać.
Ponitka
Raz go nasz prezes posadził na drzewie. "Tam masz rogacze pewne jak w niebie." I faktycznie – za chwilę się stało, wyleciały oba i się przepychają. Chciał strzelić mniejszego – takie miał zamiary, ale się pośliznął i dostał ten stary. Polowanie widać dziwne ma swe oczy, nie zawsze się wszystko jak łożysko toczy.
R.Gumuła
Znamy długie lata, znamy Cię, kolego, znamy Cię z prezesa, znaliśmy z łowczego. Dziki w miotach zawsze pierwszym strzałem gasił, na kolanach dawniej Elf się zawsze łasił. Lat to było wiele, bardzo dużo temu, gdy po polowaniach prosił do Edenu. Znał zakątki świata i znał koniec jego, gdy się kończył pokot, zaglądał do niego. Dawniej na strzelnicy wygrywał puchary, dziś młodych adeptów uczy naszej gwary.
T.Wendycz
Pod lasem mieszka i ma hektary, w kamieniołomach wiercą udary. On jak dowódca swego bastionu, nie odda Ziemi ojcowej nikomu. Na próżno szukać po lesie zwierza, on tam nikomu z nas nie dowierza. I na krużganku wita Cię łania, co Miast być w lesie, czeka śniadania.
Homoncik
Nie ma chyba w Polsce takiego grata, którego by nie przerobił na małego fiata. Lakierów wszystkie posiada kolory, maluje auta, czołgi oraz motory. Naprawia silniki, nadwozia i blacharę, na bale zawsze wkłada marynarę. Chłop to jest prawy, o czym świadczy łapa, bo komu ją poda, to paluchy zgniata.
M.Lenkiewicz
Prawy to jest chłopak, choć niewiele strzela, woli do piekarni zabrać przyjaciela. Pieczywem on karmi wszystkie leśne dzieci, dzik, jeleń czy sarna, czasem ptak przyleci. Wszyscy go tu lubią, bo choć rzadko bywa, to jest uśmiechnięty i niczego nie skrywa. Ale kiedy dzieci w końcu już odchowa, to zacznie na ostro na dziki polować.
Cichacki
Cichy ma w nazwisku i tak często bywa, że jak idzie zbożem, to się cały skrywa. Oj przepraszam bardzo, rant widać kapelusza, co nad kłosem zboża lekko się porusza. Tico jego w każdy ostęp leśny wjedzie, choćby nawet pięciu siedziało na przedzie. Miał przygodę dawniej z ciężkim odyniasem, skończyła się we wsi wielkim ambarasem.
Sitko
Gdy grozą w lesie mocno zawieje, on wszystko widzi – tak, przyjaciele! Z racji swej pracy, sokolego wzroku, widuje wszystko od rana do zmroku. Już w Jaskulinie nie było zwierza, a on kolejne odyńce namierza. Wieści ma wszak z pierwszej ręki, i super, kolego, za to Ci dzięki.
Dąbrowski
Samochód ten z górskiego lasu zwiezie, niemal każde dzikie zwierzę. Raz tylko na bok się niechcący złożył, gdy Mateusz na kierownicę rękę położył. Dach ma pancerny i ponad rzepaki, zazdrościli mu wieży niektórzy chłopaki. Dwa karele nim wozi i małego teriera, co pod ziemię zejdzie i będzie afera. Na strzelnicy nieustannie formę swą poprawia, w najbliższych zawodach w szranki się ustawia.
Dąbrowski
Samochód ten z górskiego lasu zwiezie, niemal każde dzikie zwierzę. Raz tylko na bok się niechcący złożył, gdy Mateusz na kierownicę rękę położył. Dach ma pancerny i ponad rzepaki, zazdrościli mu wieży niektórzy chłopaki. Dwa karele nim wozi i małego teriera, co pod ziemię zejdzie i będzie afera. Na strzelnicy nieustannie formę swą poprawia, w najbliższych zawodach w szranki się ustawia.